Nadejszła wiekopomna chwila i niniejejszym jestem posiadaczką prawomocnego pozwolenia na budowę. Lawina ruszyła ku mojej szczęśliwości. Budowa zgłoszona, kierownik powołany, jutro budynek tyczy geodeta, w poniedziałek zaczynają fundament. Słońce niemiłosiernie przypieka mi moje tujki. Jak prawdziwy inwestor, się znaczy pełną gębą kontynuuję zakupy. Nabyłam drzwi wewnętrzne, zewnętrzne, klamki, ościeżnice, okna dachowe, lampy wewnętrzne i zewnętrzne, karnisze, a nawet zasłonki i firanki. A co.
Mój wykonawca zakreślił mniej więcej terminy: 20 czerwca odbiór fundamentu, może koniec lipca montaż, we wrześniu parapetówka. Strasznie mnie się ta wizja podoba. Nie zmieniłabuym za nic technologii, murowanie, schnięcie, tynkowanie itp. itd. A tu dwa tygodnie i domek stoi wykończony z zewnątrz. Pozostaje wykończeniówka w środku. Ech to już tuż tuż.